1. |
Wałkonie
05:27
|
|||
Mówię, że skończę w piekle
Ty - że skończymy razem
Ja - że to właśnie powiedziałem
Płynie czas,
a my wciąż nie mamy żon
W razie skarg, twierdzimy, że
jeszcze ich nie chcemy mieć
Interesują nas kobiety,
lecz te zajęte, i nie poetki
Wszystkie kobiety są córami pierwszej Ewy
Połóżmy się, czekajmy
Czas sam przyniesie zmiany
Bo godnie jest i pięknie
Wziąć leżeć i cierpieć
Lecz jak tu nie bać się śmierci?
My tu ją pozdrawiamy
Za rzadko patrzymy w morze
Za rzadko patrzymy w morze
Boże mój!
W cośmy się wkopali!
Ażebyśmy się byli nie narodzili
Ta amatorska myśl,
że nie masz już czym żyć
Optymizm z egoizmu
Rozpusta to też jest sztuka
Jej potrzebna dzielna dusza
Naszym znakiem będzie kwiat
Kwiecień to jest dla nas czas
Rosną nam siwe włosy
i z niedostatku puchną mordy
Wiecznie zakochani, ale
zawsze bez pieniędzy, zawsze
Puszczam pracę
Dorosły świat nie ma marzeń
Ich świat to nieznośne, przykre bzdury
Przepych cieszy tylko nędzę
Czy ty widzisz, jak się cieszę?
|
||||
2. |
Bardzo duże BUM!
04:03
|
|||
Na podłodze, tuż pod klamką,
nie wyglądam jak ten król (tani chwyt)
Jest nerwowo, bo wybrałem
zbyt drapiący sznur
(I wzdychać będą potem)
Żeby tylko się do ciała
jeszcze nie dobrały żuki
Zanim dotrą z telewizją,
rozdrapuję sobie dziury
Oto bardzo duże B U M !
Bojkotuję swoje ciało
Oto bardzo duże B U M !
Wściekle jeszcze produkuję
próżną żałość
Tak śliczni żołnierze,
a padli ze strachu
Szybki koniec wojny,
nie było nawet startu
Wzrokiem ludzi patrzą,
co snów nie miewają
Własna nuda ich zarzyna
Słowem - małość
Spocony jeszcze myślę, czy
wyszedłem jak Camus i Dean (mat za szach)
O mój Boże, w samochodzie
się nie ostał żaden list (a świat trwa)
Zapędziłem się w wyścigu,
w którym ściga się na szczerość
Przecież lepiej jest kopiować
jak nadużywany Xerox
Jeszcze tylko na dyktafon
nagrać swój szelmowski śmiech
Film naświetlić, nie zostawić
żadnych śmiesznie ckliwych zdjęć
Życie pisze scenariusze,
czasem jednak pisze śmierć
Nie chcę wracać, kilku sapnięć
ze zgniłego tlenu skraść
Fleszem błyska skala radia,
liczę dla mnie latające kruki
Dziś oprawę abdykacji
uświetniłem sobą sam
Manekiny! Twory z pępka!
Tak kochałem wszystkich was!
Nikt mnie nie chciał; jak się nie śmiać,
tańcząc ten chocholi walc?!
|
||||
3. |
Szkło
03:04
|
|||
Że się kręci, a nie spada
Dość bolesna to zabawa
To tak zwana rzeczywistość
Albo sobie znana miłość
Chociaż, miłość to jest szkło
Szkło się wyślizguje z rąk
Najpierw mocno średni post
Potem intensywna noc
No, a dusza to jest gaz
Co się spala i wybucha
W noc się budzi, w dzień zamiera
Demon, nasz wewnętrzny głos
Przecież kryształ to nie lód
To nie pęknie, choćbyś tłukł
Chociaż godzi w ręce, piecze wielce
Rzuca się na serce
Gdy wielka rzeka, wielki most
Kiedy kiepski post, to szybka noc
Przecież miłość to jest szkło
Szkło się wyślizguje z rąk
|
||||
4. |
Rybołówstwo
03:03
|
|||
No, to ja trup jestem czy lunatyk?!
Przecież wszędzie widzę szczury!
Chyba z nudą przesadziłem
Śniłem wojnę naraz z dżumą
Co wygrałem, postradałem
Własne łóżko na wygnanie
Rybołówstwo robi rybak
Cudzołóstwo czyni cuda(k)
Jeśli da się, wymyśl, ale
Spośród wielu gorszych opcji
Trzeba robić swą robotę
I markować, że jest dobrze
Nieudanych mężczyzn klub
I ich rozpasanych krów
Tłuste ścierwa plują juchę
Bierz w cholerę, przynoś dżumę!
W prostym mieście na zakręcie
Rynsztok żółto-szarych głów
|
||||
5. |
Squash
03:33
|
|||
Już nożyk w dłoni
Tak kochasz squash
Zamkniemy się, kochanie
W klatce małej, szklanej
Zauważ, właśnie sobie odbijam
W dzieciństwie nie miałem pegazusa
Zauważ, czym sobie odbijam
W dzieciństwie nie miałem pegazusa
Światła się nie lubi
Słońce nazbyt kłuje
Ptysiu, pogaś światła
Będzie niespodzianka
Element zaskoczenia
W usta twe skarpetka
Boże, ale błąd!
Głowa większa niż rakieta!
|
Pan Trup Krakow, Poland
Marysia Beer (perkusja),
Maciej Mazurkiewicz (gitara),
Łukasz Rączka (bas),
Tomasz Samołyk (wokal),
Łukasz Wolak (klawisze)
Streaming and Download help
If you like Pan Trup, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp